poniedziałek, 5 stycznia 2015

[Opowiadanie] Rozdział 4!


Dos mundos... Tacy różni, ale tacy zakochani!<3
" Myśleć to co prawdziwe, czuć to co piękne i kochać co dobre- w tym cel rozumnego życia"

***Następny dzień, Violetta:
Obudziłam się w wyśmienitym nastroju. Dzisiaj obudziłam się o 10 i czuję, że się po raz pierwszy od kilku miesięcy porządnie wyspałam. Do pracy idę dopiero na 19, pracuję 3 godziny. Kocham Angie, jest niesamowita. W sumie wcześniej nam pomagała, ale teraz to chyba chce się wziąć za mamę, żeby stanęła na nogi. Wstałam i poszłam do łazienki, gdzie wykonałam poranne czynności i ubrała się w TO, zrobiłam makijaż a włosy zostawiłam rozpuszczone, tylko lekko je pofalowałam. Zadowolona wyszłam z łazienki i skierowałam się na dół, była tam już Is ubrana w to. Przywitałam się z nią i zaczęłam jeść śniadanie. Dzisiaj sobota, więc Is nie idzie do szkoły. Egzamin mam w poniedziałek, bardzo się cieszę, że mogę spełniać swoje marzenia. Nie wiem tylko którą piosenkę zaśpiewać... Mam do wyboru moje dwie- Lo que soy( od aut. Lo que soy w moim opowiadaniu będzie autorstwa Violetty) i En mi mundo, którą piszę teraz. Wybiorę chyba Lo que soy, bo En mi mundo mam nie skończone. Po zjedzeniu śniadania wybrałam się do Fran, po drodze spotkałam Fede. Podeszłam do niego i się z nim przywitałam.
-Hej -powiedziałam.
-Cześć- powiedział z uśmiechem.
-Co tu robisz? Sam?- spytałam.
-Nie, z Leonem ale on gdzieś poszedł.- powiedział.
-Gdzieś... aha- powiedziałam ze śmiechem.
- Podoba ci się?- spytał i pokazał na mój naszyjnik.
-Bardzo- powiedziałam.
-To się cieszę- usłyszałam za moimi plecami głos Leona i się odwróciłam.
-Dziękuję- powiedziałam z uśmiechem, a on go odwzajemnił.
- To ja już się będę zbierać. Idę do Fran- powiedziałam.
-Pa- odpowiedzieli na równi, a ja odeszłam.***
***Francesca:
Umówiłam się z Vilu u mnie. Razem z Cami ustaliłyśmy, że zrobimy nocowanie u mnie, jak Vilu przyjdzie muszę jej o tym powiedzieć. Gdy usłyszałam dzwonek wstałam z kanapy w salonie i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Vilu, gestem ręki zaprosiłam ją do środka. Gdy usiadłyśmy na kanapie od razu zauważyłam jej naszyjnik. Jest to naszyjnik za kilka jak nie kilkanaście tysięcy, bardzo stary... Byłam ciekawa skąd ona go ma, więc się zapytałam.
-Vilu?- powiedziałam.
-Tak?- spytała.
-Skąd masz ten naszyjnik?- spytałam prosto z mostu.
-Dostałam- odpowiedziała.
-Od kogo?- spytałam.
-Pamiętasz Fede?Mojego kuzyna z Włoch?- spytała.
-Federico, z grzywką postawioną do góry.- powiedziałam i zaśmiałam się z Vilu.
-Tak tego Federico, co się zawsze z niego śmiałyśmy- dodała ze śmiechem.
-Pamiętam- powiedziałam.
-To on przyjaźni się z Leonem Verdasem, sławnym motocyklistą, sławnym na cały świat i to właśnie od niego dostałam.- powiedziała a mnie zatkało.
-Od niego?!- krzyknęłam zaskoczona i pokazałam jej gazetę, gdzie był na okładce z napisem:
,,Słynny motocyklista w Buenos Aires...."
-Tak od niego.- powiedziała i wyrwała mi gazetę z ręki, po czym zaczęła czytać to co o nim napisali. Gdy zobaczyła jego zdjęcia, a mianowicie:123 od razu zaczęła się uśmiechać.
-Ty się w nim zakochałaś!- krzyknęłam z wielkim uśmiechem na twarzy.
-To i tak nie ma znaczenia- powiedziała.
-A to niby dlaczego?- spytałam.
-Bo on jest sławny, bogaty, a ja? Biedna i zna ją ledwo 30 osób.- powiedziała.
- Jeśli cię kocha to nie będzie miało dla niego znaczenia czy jesteś biedna czy bogata, sławna czy nie.- powiedziałam.
- No właśnie jeśli mnie kocha, nie wiem tego a nie chcę wyjść na idiotkę, gdy mu to wyznam. Pomyśli wtedy, że lecę na jego kasę.- opowiedziała, a ja wywróciłam oczami
- Ty jak zwykle widzisz wszystko w czarnych barwach. Vilu przecież to oczywiste, że nie lecisz na jego kasę. -powiedziałam.
- Hallo! Fran przecież on jest sławny i bogaty, a ja biedna i od razu jego fanki i prasa pomyśli, że na kasę poleciałam. Będę na pierwszej stronie gazet z dopiskiem: ,,Kocha czy jest z nim dla pieniędzy?"
-Bredzisz!- krzyknęłam- Nie będzie tak.- dodałam.
-Nie Fran, nie chcę wyjść na idiotkę bo on pewnie mnie nie kocha- powiedziała i spuściła głowę w dół.
-Oj żebyś się nie zdziwiła- powiedziałam i poszłam do kuchni po soki dla nas.***
***Camilla:
Tak się cieszę, że Fran urządza nocowanie. Właśnie pakuję ubranie na jutro, piżamę, kosmetyczkę, dodatki i inne potrzebne rzeczy. Przy okazji obgadamy sprawy sercowe. Vilu i sławny motocyklista Leon Verdas? To przez miesiąc byłby temat numer 1 wszystkich możliwych gazet! Jeżeli między nimi coś będzie to osobiście dopilnują, żeby to się nie zepsuło i się nie rozstali. Właśnie wychodzę do Francesci. Czeka nas niesamowita noc!***
***Godzina 21:20, Violetta:
Zaraz po pracy poszłam do Francesci. Gdz weszłam była już tam Camila,a one wszystko przygotowywały. Podeszłam do Fran z poduszką i rzuciłam w nią od tyłu, ta podskoczyła do góry i się wystraszyła, dobrze, że nic nie miała w ręce.
-Bitwa na poduszki?!- krzyknęła Fran.
-Tak!- krzyknęła Cami.
-Nie!- krzyknęłam.
-Co?!- spojrzały obie na siebie i na mnie.
- Muszę się w piżamę przebrać i będziemy mogły się wydurniać na całego!- krzyknęłam i pobiegłam na górę do łazienki Fran. Gdy zeszłam wyglądałam tak, Fran tak, a Cami tak. Najpierw zaczęła się bitwa na poduszki. Wygłupiałyśmy się tak z 10 minut, aż nie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz na którym pisało Tata. Mimo tego, że nie chciałam z nim rozmawiać odebrałam.
-Halo?- powiedziałam od niechcenia.
-Obudziłem cię?- spytał
-Nie a co?- spytałam oschle.
-Chciałem spytać czy chcesz iść jutro ze mną i Isabel na lody- powiedział.
-Nie dzięki, ale mam inne plany- powiedziałam.
-Jakie?- spytał.
-To już nie powinno cię interesować.- powiedziałam.- Pa tato- dodałam szybko i się rozłączyłam, po czym wróciłam do dziewczyn i usiadłam na dużej poduszce.
-Kto to? Leoneeeeeeek- przedłużyła Fran.
- Po pierwsze jak już to Leon, po drugie nie- powiedziałam.
-Ta nie długo będziesz sama do niego tak mówić- dodała Cami i przybiła piątkę z Francescą.
-To kto?- spytała Fran.
-Tata- powiedziałam.
-Aha.- odpowiedziała Cami uśmiechając się do mnie a ja to odwzajemniłam.
-Violu....- powiedziała Fran.
-Nom?- powiedziałam i zaczęłam pić sok.
-Co czujesz do Verdasa?- powiedziała pewna siebie Cami, a ja omal nie udławiłam się sokiem. Postanowiłam nadal pić.
-Nic- powiedziała Fran.
- Koledzy- powiedziała Cami.
-Przyjaciele- powiedziała Fran.
-Zakochani! Miłość!- krzyknęły obie a ja wyplułam sok.
-Teraz to będziecie wycierać.- powiedziałam i pokazałam na podłogę.
-Później się wytrze.- powiedziała Fran.- Gadaj!- dodała razem z Cami.
-Ale co?- spytałam.
-Jak to co? Jesteś w nim zakochana czy nie?- spytała Cami.
-Nie- powiedziałam.
-A mi tu jedzie czołg- powiedziała Fran i pokazała.
- Nie jedzie ci i nie jestem- powiedziałam.
-Takie bajki to dzieciom wciskaj, a nie nam- powiedziała Cami.
-Nie jestem w nim zakochana i koniec- powiedziałam.
- Nie?- spytała Fran.
-Nie- powiedziałam.
-A on w tobie tak- powiedziała Cami.
- Co?- spytałam.- Na serio?- spytałam z nadzieją w głosie.
-Hahahahaha mamy cię czyli jednak jesteś w nim zakochana!- krzyknęła Fran.
- Osz wy! - krzyknęłam.
- Nie ładnie to tak przyjaciółki okłamywać.- dodała Cami
-Oj dajcie już spokój. Chodźcie pośpiewamy?- spytałam, żeby zmienić temat.
-Tak ty śpiewasz swoją nową piosenkę.- powiedziała Cami, ja usiadłam przy fortepianie i zaczęłam grać ,,En mi mundo", ale po angielsku.
Po tym jak zaśpiewałam dziewczyny zaczęły bić brawo. Potem jeszcze gadałyśmy, wygłupiałyśmy się i oglądałyśmy filmy. Zmęczone zasnęłyśmy około 4 nad ranem.***
***Rano około godziny 10, Angie:
Obudził mnie hałas dobiegający z kuchni. Szybko wstałam i zeszłam na dół, a tam zobaczyłam moją siostrę, a obok niej rozbity talerz.
-Co tu się stało?- spytałam.
-Rozbiłam talerz nie widać?!- krzyknęła.
-Idź, bo jesteś pod wpływem alkoholu i jeszcze wbijesz sobie to szkło gdzieś- powiedziałam.
-Posłuchaj mnie! Nie interesuj się moim życiem! Ciesz się, że ci tu pozwoliłam mieszkać a nie wyrzuciłam cię od razu!- krzyknęła Priscilla.
-Po pierwsze nie krzycz, po drugie uspokój się, po trzecie robię to nie dla ciebie i jestem tutaj tylko dla dziewczyn.- powiedziałam spokojnie.
- Posłuchaj! Nie potrzebujemy twojej pomocy!- krzyknęła.
-Nie wcale! Violetta ledwo wytrzymuje a ty dalej swoje!- krzyknęłam.
-Violetta radzi sobie perfekcyjnie!- krzyknęła.
-Ta perfekcyjnie! Na skraju wytrzymałości psychicznej i fizycznej! Wykorzystujesz ją! Ona musi pracować, zarabiać na dom i wasze utrzymanie! A wszystko przez ciebie!- krzyczała cały czas.
- Co proszę?! Moja wina?!- spytała krzycząc.
- A kogo?! Nic nie robisz tylko płaczesz, jesz, pijesz i śpisz! I tak od równych 5 miesięcy! - krzyknęłam. Priscilla nic nie odpowiedziała.- Zastanów się nad tym co robisz i czy twoje życie ma jakikolwiek sens jak tak robisz! - krzyknęłam i wyszłam po miotłę, widziałam tylko jak wściekła Priscilla idzie na górę. Ledwo co szła, a dopiero ranek.... Ja jej nie rozumiem....***
***Leon:
Właśnie kończę pisać moja piosenkę. Nazywa się ,,Voy por ti". Zacząłem grać ją na gitarze:


Gdy odłożyłem gitarę zobaczyłem Fede z jakimiś chłopakami. 
-To jest Maxi i Broduey. Zakładamy zespół a oni do niego należą- powiedział Fede.
-Od Kiedy?- spytałem.
-Teraz- powiedział.
-Okej- powiedziałem i zaczęliśmy gadać. Poznaliśmy się trochę bliżej.***



No i koniec 4 części. Mam nadzieję, że wyszła dość długa:) Oraz że się wam spodoba:) Myślę, że nie zanudziłam was:)
Oceniajcie w skali od 1 do 10:)

Do zobaczenia w kolejnym wpisie!:)

7 komentarzy:

Wasze komentarze są dla nas naprawdę ważne. To właśnie z nich dowiadujemy się o tym, co myślicie o postach i blogu ;)